Przygoda, przygoda

29 lipca


Dziś pożegnaliśmy Hiszpanię. Nie obeszło się bez przygód: droga, którą sobie wymyśliliśmy i która na mapie wyglądała całkiem niewinnie, w rzeczywistości okazała się być polną niemalże, szutrowo - kamienistą trasą, bardziej odpowiednią dla samochodu terenowego niż dla naszej Oktawii.
Po wypytaniu kierowców dwóch samochodów jadących z przeciwka, jak to wszystko wygląda dalej, postanowiliśmy zaryzykować i jechać dalej. Widoki były bardzo ładne, droga przechodziła przez przełęcz Collado de Sahun. Po drugiej stronie przełęczy, zrobiło się gorzej - dużo wystających kamieni, dziur - na szczęście udało nam siędotrzeć do asfaltu bez żadnych awarii.
Ostatnia miejscowość przed granica, Bielsa, obfitowała w markety oferujące hiszpańskie specjały, alkohol, papierosy - widać wszędzie na świecie przygraniczne miasteczka wyglądają podobnie ;). My wyszliśsmy obładowani paroma butelkami wina, oliwkami, oliwą, hiszpańską kiełbasą i dwulitrowym baniaczkiem moscatela, który obsługa sklepu nalewała do tychże baniaczków prosto z kraników :)
Po wjechaniu z powrotem do Francji ruszyliśmy w kierunku Col d'Aspin oraz Col du Tourmalet. Obie przełęcze powinny być znane miłośnikom Tour de France. Na Tourmalet zamierzamy jutro wjechać na rowerach, o ile pogoda pozwoli.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz