Pod Pic de Aneto

28 lipca

Wycieczka rowerowa, którą zaplanowaliśmy na dziś byłą jedną wielką niewiadomą. Wiedzieliśmy, że chcemy pojechać drogą, która wg mapy prowadziła dość blisko najwyższego szczytu Pirenejów: Aneto. I, że gdzieś w środku gór ślepo się kończy. Z mapy nie wynikało jednak czy będzie płasko, czy mocno pod górę, czy będzie widać szczyty, a może będzie jazda dnem doliny w środku lasu? Jedyne co wiedzieliśmy, że mamy do pokonania około 30 km.
Okazało się, że jeśli chodzi o widoki ta wycieczka była najładniejsza ze wszystkich. Sceneria - zapierająca dech. Dookoła góry, wysokie, powyżej 2600 - 2800 n.p.m.. Co rusz mijaliśmy jakieś strumyki, mniejsze bądź większe wodospady - niektóre spadające na drogę niemalże.
Po dotarciu do hotelu, droga dalej była wyłączona dla ruchu samochodowego - no, prawie - kursował na trasie hotel - koniec drogi autobus wożący turystów. Trasa kończyła się na wysokości 1920 m n.p.m - dalej były tylko szlaki turystyczne -w tym i na Aneto, którego niestety nie było widać.
Na ostatnich kilometrach Tiborowi spadł łańcuch - okazało się, że to nie tylko kwestia łańcucha, ale również skrzywionego wózka. Łańcuch spadał przy zbyt gwałtownym wrzuceniu najniższych przełożeń 1-1, które na podjazdach są dość kluczowe. Na szczęście Tibor opanował takie zrzucanie biegów, żeby łańcuch pozostał na swoim miejscu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz