Superbagneres

26 lipca

Na mapie wyglądało to na fajną krętą drogę. Dystans znośny: 35 km. W jedną stronę, oczywiście. Dobra - kierownice w dłoń - jedziemy!
Z wizji lokalnej, potwierdzone dokładniejszymi danymi z informacji turystycznej, okazało się, że droga wspina się na wysoki na 1800 m n.p.m szczyt, Superbagneres. Byliśmy na około 600 metrach - więc czekała nas wspinaczka 1200 metrów do góry. Tibor przemilczał mi te dane liczbowe, bojąc się, że wymięknę - więc wjeżdżałam w błogiej nieświadomości co mnie czeka ;)
Co tu dużo mówić: było ciężko, ale widoki wyłaniające się za każdym zakrętem wynagradzały wszystko. Przed nami rozwijała się wspaniała panorama Pirenejów z najwyższymi jej szczytami. Wiktorek co chwila wykrzykiwał z głębi przyczepki "ale widok!"
Po drodze wzbudzaliśmy mała sensację - zresztą nie pierwszy raz: ludzie zaglądają do przyczepki i otwierają oczy ze zdziwienia widząc dwójkę maluchów. Na podjazdach auta zwalniały,m żeby dobrze nam się przyjrzeć, niektórzy ludzie dopingowali nas, klaskali.
Wiktorka bardzo zbulwersowały krowie placki na drodze - gdyż wyżej pasły się krowy, chodząc zupełnie luzem i nierzadko wychodząc sobie po prostu na drogę. Zjeżdżając, musieliśmy się zatrzymać obok jednej takiej cielęcinki i Wiktorek wytłumaczył dokładnie, że kupy to się robi na trawie, proszę krowy, a nie na jezdni, o!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz