Czas do domu

31 lipca

Pogoda spłatała nam figla: wyszłam z namiotu i zobaczyłam błękitne niebo bez ani jednej chmurki - kurczę, nie mogło być tak wczoraj??
Postanowiliśmy na przełęcz wjechać autem i zobaczyć to, czego nie było nam dane wczoraj.
Widoki oczywiście wspaniałe, ale i tak czułam się, jakby mi ktoś deser sprzątnął sprzed nosa - większą frajdą byłoby to wszystko zobaczyć wczoraj, podczas podjazdu rowerem, a nie z okien samochodu.

Wjazd autem na przełęcz to właściwie ostatni punkt naszej wycieczki - zaczęliśmy odwrót do domu. ha, ha - łatwo się mówi: przed nami ponad 2,5 tys. kilometrów do pokonania.
No to...w drogę!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz